publicysta publicysta
167
BLOG

3 wiersze do Antologii 'Poetry & Paratheatre'

publicysta publicysta Kultura Obserwuj notkę 7

 

4 dnia czarnego miesiąca padania śniegu




co się dzieje
tnę słowa
nie chcą ze sobą rozmawiać
wy o tym nie wiecie

ubieram je więc idę polami pomidorów
potem pola łubinu pola rzepaku
kilometr za kilometrem świeci słońce pot

nie chcą są moderne asertywne
nikt mnie nie uratuje
dlaczego nie chcę się uratować
oto jest pytanie

bóg nie ratuje więc nie mów boże
ratuj mnie pomidorze
tak lecą słowa jakbyś pisał na tych kartkach
i kładł na stół i brała je dziewczynka
i z każdej z nich robi orgiami
ibis flaming biały różowy
i daje wszystkim naokoło co ja z tego
tak się umiera nie chcą ze sobą rozmawiać

nie wiem nic nie wiem
taka jest prawda życia
zabić tę prawdę jedyne rozwiązanie
iść do lasu pełno śniegu
do pół rozebrany wcierać śnieg
w twarz która przegrała w plecy mięśnie
macie nagrodę gwiazdkę z nieba

sama śmierć sama śmierć
białe płatki




5 dnia czarnego miesiąca padania śniegu



kiedy myśl przegrywa myśl przegrywa zawsze
wtedy gdy zajęta jest swoją historią
nauka zmienia świat udostępnia swoje technologie
a te rozciągają świat w nieskończoność w głąb
oddzielają nas jednostki od siebie na astronomiczne odległości
miało być już lepiej

zawsze miało być lepiej
potem jeszcze lepiej
teraz jest myśl żeby było gorzej
potem jeszcze gorzej

po co świat regulowany talem i kobaltem
kiedy tyle ludzi mnożą się i mnożą
nie można ich zliczyć brakuje urzędników
logistyka dystrybucja nie chce dać dziecku łyżki marmolady
pocket box od razu tonę inaczej nie pakujemy

taki jest świat i będzie gorzej nie chcesz pocket dwie tony
wracaj do mamy
mama źródło bije płacze dziecko pierwsze słowa
rozmowa rozpoczęta technologia komunikacji
teraz będziemy się kontaktowali
potem twoje funkcje przejmie komputer ty pójdziesz do grobu

pomnik tam twój piąta alejka twoje zdjęcia świeże kwiaty

a mózg zeskanowany MindPocket na głównym placu miasta
lub w kinie teatrze robisz co potrafisz pokazujesz kim jesteś
od rano do nocy i tak w kółko
oglądają twoje sekwencje atuty demonstracje wszystkie pokolenia

nie wystarczy MindPocket zanurzony w ciałach
za mało internet telewizja nie wystarcza
muszą być oryginalne MindPocket kilka milionów transmisja
trwa bez przerwy w miastach wsiach

tak dąży do samopoznania muszą być transmisje
od razu wszystkich planów od stóp do głów jak to wygląda
tylko tak możliwe zaspokojenie pełnia szczęścia taki był
taki taki
nigdy nic nie widzi nie wie kim jest
przyszedł wyszedł mama źródło bije płacze technologia komunikacji

złote liście złote korzenie złote pnie złote korony słychać oddech ciężko
świat raz do góry raz w dół czerwona kula w oddali głowa w zimnej wodzie
słychać oddech znika wśród lasów ucieka
lasy pomalowane na biało biała farba leci białe niebo biały śnieg
nie ma ziemi nareszcie węży rajskich jabłuszek obietnicy bez nakrycia
co rośnie zjedz nic więcej nie ma
tragiczne niebezpieczeństwo
miało być lepiej mama źródło bije technologia komunikacji

sama śmierć sama śmierć
białe płatki




7 dnia czarnego miesiąca padania śniegu



popatrz tropię wroga
jedna kartka papieru biała
jeden żel czarny
niezła broń

poza starością już tyle zostaje
uwierz mi
a mówią że nie istnieje poznanie
nie dotarli nawet do starości
uwierz mi szmaciana pocerowana lalka
ona tylko chodzi do lekarza

a co dopiero dalej tyle lat tyle lat
życie zmarnowane tyle rozpaczy
uwierz mi szmaciana poszyta lalka
ona tylko

mówią że nie istnieje poznanie
to że nic nie obiecano jest pewne
to że nie ma nadziei jest pewne
ale oni analizują mówią nie poznajemy
odczuwamy rozpacz z powodu naszego poznania
jeden bawoli róg

jest to prawda
jest inna prawda przy tej dopiero jest niedobrze
ona zna koniec boi się wie że
życie niedobre nieposłuszne wytrąca z końca
niedobre niekochane dziecko nie chce cię mama
nie da cyca śmieciu żyj kochaj marzenia

buratino pinokio hawajka no
tworze rzeźbiarza materia forma stare motywy
porąbiemy spalimy cię ty Amicisie
kartka żel broń
uwierz mi poszyta lalka

zobacz z drugiej strony w galerii wiszą obrazy
bawię się tyle lat pędzlem
tyle kolorów
jak myślisz jak to było co się wyłania
długa czarna kreska daj mi więcej będę bardziej

tak jak kolorowa drewniana kredka która się odwija jak wiór
dziecięcy przeciwgruźliczy szpital w zmysły bije drażetka
zapach ogórkowej zupy kocham cię ciepło
za oknem luty skuł śnieg czarne drzewo gil
komunikuje wszystkim naokoło żre

sama śmierć sama śmierć
białe płatki






                                       niepublikowane wiersze
                                       z nieopublikowanego jeszcze tomu pod nazwą:

                                       "prostokąt  zaczęty 10 dnia złotego miesiąca opadania liści"
                                      .

                                       (2007)
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
publicysta
O mnie publicysta

uwielbiam przyrodę, filozofię, sztukę  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura